"Księżniczka debiutuje"

Connie Glynn



Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 378












***

Jak to często bywa, dziewczynki chcą być księżniczkami. Więc niech teraz podniesie rękę do góry przedstawicielka płci pięknej, która za czasów dzieciństwa nie marzyła nią być. Na pewno duża część z Nas – kobiet, tych młodszych i trochę starszych miała taki cel. Jednak co w przypadku, kiedy fantazje z młodości nie mają prawda się spełnić? Otóż okazuje się, że jest na to rozwiązanie – trzeba zostać portmanką córki królowej! Pisze się prosto, ale kim tak właściwie jest owa persona?

Otóż jest to postać, która udaje członka rodziny, po to, aby ta ‘właściwa’ osoba mogła wieść bezpieczne, spokojne życie. Odgrywanie roli i cieszenie się z niej trwa do momentu, aż księżniczka sama nie postanowi zmierzyć się z rzeczywistością. Jeśli jesteście ciekawi jak udało się wypełnić to zadanie głównej bohaterce powieści Pani Connie Glynn, pod tytułem „Księżniczka debiutuje” – Lottie, koniecznie musicie przeczytać książkę, ale zanim to uczynicie, to zapraszam Was do przeczytania dalszej części mojej recenzji.

„Księżniczka debiutuje” autorstwa Pani Connie Glynn, jest drugim tomem z cyklu: Kroniki Rosewood.

Connie Glynn – swoje pierwsze opowiadanie stworzyła w wieku sześciu lat, przy pomocy swojej mamy, która zapisywała myśli córki na maszynie do pisania. Odkąd pamięta, uwielbiała występować na scenie, już jako nastolatka brała udział w zajęciach teatralnych w jednej ze szkół w Londynie. Jej pasja związana z tworzeniem powieści trwa po dzień dzisiejszy, zdobyła tytuł licencjata na wydziale powiązanym z filmem.

Autorka, podczas swojej nauki w szkole wyższej postanowiła założyć obecnie bardzo popularny kanał na YouTube - Noodlerella. Jest on połączeniem słów noodles – ulubionej potrawy, oraz Cinderella, co z języka angielskiego oznacza: Kopciuszek, czyli ulubiona wyimaginowana księżniczka.

Lottie Pumpkin jest najzwyklejszą nastolatką, której marzeniem jest zostać prawdziwą księżniczką. Uczęszcza do Rosewood Hall, czyli prestiżowej szkoły, do której dostała się w ramach programu stypendialnego.

Elanor „Ellie” Wolfson, pochodzi z rodziny królewskiej, jest córką królowej, która chciałaby być zwykłą dziewczyną, jakich wielu. Wybrała tę samą uczelnię, co jej przyjaciółka Lottie, ponieważ chce odciąć się od obowiązków czekających na nią w królestwie Maradawii.

Podczas roku szkolnego, przyjaciółki coraz lepiej radzą się w swoich nowych rolach. Jednak niespodziewanie w ich otoczeniu zaczynają się dziać bardzo dziwne sytuacje. Wygląda na to, że ktoś z premedytacją podtruwa wychowanków placówki. Ponadto wydaje się, jakby za wszelkim złem stał niejaki Lewiatan, o którym nikt nic nie wie, za wyjątkiem, że jest to tajemnicza organizacja. Obie dziewczyny są w stanie zrobić naprawdę wiele, aby rozwikłać mroczne zagadki. Jednak, czy aby na pewno muszą szukać rozwiązania tak daleko, jak im się wydaje?

Dałam się ponieść luksusowi, czyli światu kręcącego się wkoło księżniczki. Zdecydowanie to był mój udany debiut z powieścią Pani Connie Glynn, bardzo miło czytało się książkę. W lekturze panuje tak bajkowy, idealny klimat, mimo iż za rogiem czai się zło, że aż chce się czytać, ‘być’ w wykreowanym miejscu. „Księżniczka debiutuje” pochłonęłam mnie doszczętnie, trudno było mi oderwać się od powieści. Postaci nie jest za dużo, ale są tak przesympatyczne, oryginalne na swój sposób, że naprawdę da się je polubić.

Fabuła galopuje, ani na chwilę nie zwalnia tempa, co skutkuje bardzo szybkim przemijaniem stron. Nie ma szans, żeby nudzić się podczas przeżywania przygód z głównymi bohaterkami. Recenzowana książka jest kontynuacją „Księżniczki incognito”, jednak zauważyłam, że nie trzeba czytać egzemplarzy w kolejności chronologicznej. Autorka na bieżąco przytacza to istotniejsze kwestie z pierwszego tomu, a następnie je tłumaczy w taki sposób, aby czytelnik mógł połączyć fakty niezbędne do zrozumienia obecnej historii, jednocześnie nie robiąc spojlerów.

Wzbudza ciekawość, tym samym zachęca do przeczytania poprzedniej części. Prawdę pisząc, nie mam się do czego przyczepić. Jestem oczarowana nie tylko okładką książki, ale także jej treścią. Dawno tak dobrze nie czułam się podczas zagłębiania w treść, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Czytajcie, bo naprawdę warto.





mylivesignature-1

Brak komentarzy: