"Kolor zła. Czerwień"

Małgorzata Oliwia Sobczak



Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2019 rok
Liczba stron: 384






Dostałam propozycję z której bardzo się ucieszyłam, aby napisać recenzję do książki Pani Małgorzaty Oliwii Sobczak, pod tytułem „Kolory zła. Czerwień”, a to wszystko dzięki Wydawnictwu W.A.B. , któremu chciałam podziękować (dziękuję :) ). Jak widać, podjęłam rzuconą rękawicę, nim jednak to zrobiłam przeczytałam bardzo interesujący opis, który został mi wysłany, a następnie równie ciekawy ten, który został umieszczony na tylnej okładce książki. Bardzo pochlebne opinie na temat tekstu postawiły przysłowiową kropkę nad i. Czy było warto, a może wręcz odwrotnie – strata czasu i nie warto było w ogóle otwierać książki, o tym piszę poniżej.

Małgorzata Oliwia Sobczak to młoda pisarka, zamieszkująca w Sopocie, na chwilę obecną ma na swoim koncie trzy książki, ostatnią z nich jest „Kolory zła. Czerwień”. Na co dzień zajmuje się badaniem nad naukami społecznymi i humanistycznymi. Ukończyła dziennikarstwo i kulturoznawstwo. Jest członkinią Stowarzyszenia Kochamy Żuławy. Cztery lata temu (2015 rok), ukazała się jej debiutująca książka, od której wszystko się zaczęło, była to baśń pod tytułem „Mali, Boli i Królowa Mrozu”. W swoich utworach łączy nurt egzystencjalny z realizmem magicznym. Inspiruje się twórczością autorów takich jak Julio Cortázar i Majgull Axelsson. Natchnienie czerpie z muzyki, bez której nie wyobraża sobie życia. Obecnie pracuje nad mrocznym trójmiejskim kryminałem z gatunku urban-noir (czarne kryminały).


Sopot, dwa morderstwa na przełomie siedemdziesięciu lat, łączy ich jedno – miasto, a konkretniej plaża, która kryje w sobie wiele mrocznych sekretów. Mocno zakrapiane imprezy w trójmiejskich klubach, środowisko mafijne, narkotyki, problemy rodzinne, które nie mają ani początku ani końca, namiętność, szaleństwo. Dlaczego morderca wziął sobie za ofiary dwie podobne do siebie pod względem urody kobiety, których twarze zostały okaleczone w sposób brutalny? Na to pytanie postara się znaleźć odpowiedź niejaki prokurator Bilski, który zmierzy się z niejedną makabryczną tajemnicą.


Początek lektury był bardzo obiecujący, spodobał mi się. Niestety z czasem zaczęły pojawiać się czynniki, które niekoniecznie wpływały pozytywnie na mój odbiór tekstu. Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, wparowały narkotyki, które całkowicie zdyskwalifikowały całą książkę w moich oczach – poszła ona w odstawkę. Gdyby to jeszcze było przez chwilę, a nie rozciągało się jak guma do żucia to jeszcze byłabym w stanie przymknąć oko na ten fakt. W całej intrydze znajdziemy stanowczo za dużo nudnych, długich opisów, które mało co wnoszą do całokształtu, chyba, że miały robić za wydłużenia czy też ozdobniki, w tej roli sprawdziły się świetnie. Kolejnym minusem jest brak dynamiki, liczyłam, że będzie jej więcej, tymczasem otrzymałam bardziej statyczną wersję, którą niekoniecznie chciałam czytać. Na plus zasługuje wielowątkowość, uporządkowanie, wątki zostały pokazane w bardzo przejrzysty dla czytelnika sposób. Atutem jest również budowa tekstu, tutaj mam na myśli: krótkie rozdziały, liczące po kilka stron, retrospekcja, a potem teraźniejszość i przy tym brak chaosu (brawo). Lektura nie pozostaje na długo w pamięci, jak szybko weszła tak szybko wyjdzie. Zachowanie bohaterów woła o pomstę do nieba, nie jest istotne ile postać ma lat i tak zachowuje się jakby zatrzymała się na wieku dziecięcym- zero konsekwencji za poniesione czyny, czasami wypadałoby włączyć myślenie…


Lektura nie porwała mnie, ba, przez pewien moment nawet zastanawiałam się (sądząc po bardzo pochlebnych opiniach), czy dostałam ten sam egzemplarz, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jest dokładnie taki sam. Zupełnie nie rozumiem skąd ten zachwyt, ale nie będę komentować dalej tego tematu – o gustach się nie dyskutuje. Ciężko mi lekturę polecić, czy też odradzić, ponieważ nie przeczytałam jej w całości, zatrzymałam się w pewnym momencie i już nie miałam chęci na dokończenie, odkładałam, aż w końcu stwierdziłam, że skoro mnie do książki nie ciągnie, to nie ma to sensu. Może jeszcze kiedyś przekonam się co do twórczości i przeczytam jeszcze raz. Na chwilę obecną nic na to się nie zapowiada.


Brak komentarzy: