"Eden. Jabłko wszechrzeczy"
Mariusz Brzezina



Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 2018 rok
Liczba stron: 282







Na wstępie zacznę od tego, że nie czytam ani fantastyki, ani niczego innego co nie jest realne – czyli duchy, zjawy, nadprzyrodzone moce odpadają. Jednak coś zmieniło moją decyzję, tym czymś była książka Pana Mariusza Brzeziny o tytule „EDEN. Jabłko wszechrzeczy”, mija to się z moim obecnym gustem literackim, ale nie mogłam się oprzeć okładce, jest po prostu prześliczna, bardzo tajemnicza, osobiście miałam przy niej sporo refleksji. Winowajcą, którego obwiniam o być może ukazanie mi innego myślenia o bajkowych książkach – bo tak śmiało można nazwać wszystkie fantastyki i elementy nierealne jest nic innego jak okładka. Mam nadzieję, że treść będzie równie fascynująca jak owa oprawa graficzna.

Kolejny autor, a raczej jego dzieło w moich dłoniach i po raz kolejny debiut patrząc z perspektywy poety, jak i odbiorcy. Zapowiada się bardzo obiecująco. O samym Panu Mariuszu Brzezinie (och jaka jestem zła) nie ma jeszcze żadnych informacji. Żałuję też, że nie można edytować potem treści recenzji, bo jestem przekonana, że im więcej osób przeczyta EDEN, tym więcej się dowie o twórczości, co za tym idzie, siłą rzeczy będą musiały pojawić się jakieś informacje o poecie, co by czytelnik miał ogólne pojęcie z kim ma do czynienia. Na chwilę obecną twórca fabuły nie jest znany, stąd też zerowe informacje.

Historia zawarta w „EDEN. Jabłko wszechrzeczy” opowiada o przygodach dwojga rodzeństwa – Niny i Gabriela, którzy z całych sił próbują uratować wioskę przed panującym tam głodem. Postanawiają wybrać się do sadu o bardzo pochlebnej nazwie – Eden, aby poszukać, a następnie zerwać legendarne jabłko rodem z Biblii wyciągnięte. Gdy natrafiają na nie, to co widzą przekracza ich najśmielsze oczekiwania. Euforia nie trwa jednak wiecznie, gdyż sad staje się zagrożony przez wszędobylskie zło. W pościgu za wrogiem, cofają się w czasie, aby odnaleźć ich upragnione dobro, które zostało im odebrane i które jako jedyne ma taką wielką moc, aby powstrzymać zło.

Myślałam, że po przeczytaniu owej lektury, rzuci mi ona nowej spojrzenie na powieści typu fantasy. Jednak nic bardziej mylnego, utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że gusta tak szybko się nie zmieniają. Nie mniej warto było spróbować, a nuż byłby przełom i zaczęłabym czytać baśniowy świat. Pomysł na fabułę może i był dobry, ale im bardziej zagłębiałam się w treść i próbowałam sobie wszystkie postacie, jak i miejsca (tło obyczajowe) wyobrazić, tym bardziej się męczyłam. To nic, że lektura jest napisana bardzo przystępnym, prostym w odbiorze dla czytelnika językiem, wartka akcja, przynajmniej na początku wszystko się dzieje w biegu, pojawiły się też moje ulubione przerywniki między rozdziałami… Jednak ciągle dla mnie to nie było TO.

Teraz już wiem na sto procent, że to nie jest gatunek dla mnie, choć wydawało mi się to dziwne, ponieważ wcześniej czytałam również bajkową wersję książki, z tym, że to była forma baśniowa dla dorosłych, może dlatego wpadła w mój wyrafinowany gust. Książki nie skończyłam czytać, odłożyłam ją. Lektura ma sprawiać w końcu przyjemność, a nie działać odwrotnie. Z racji, iż nie byłam na finiszu, nie będę ani polecać, ani odradzać, byłoby to co najmniej nie w porządku i nie na miejscu. Nie znam całej treści, więc dogłębnie nie będę się wypowiadać. Pozostawię to Czytelnikom, którzy dotrą do końca. Jeśli lubicie książki o bestiach, mutantach i pewnie jeszcze wiele innych pokrewnych postaciach, śmiało sięgajcie po Eden, będzie to idealny twór dla Was. Lekturę ocenię pod względem merytoryczny. Notę jaką wystawiłam jest bardzo na wyrost. Nie proponuję się nią aż tak sugerować.



https://sztukater.pl/ksiazki/item/28663-eden-jablko-wszechrzeczy.html

Brak komentarzy: