"Talindu"
Daria Zalewska
Polska
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 190
***
Fani powieści fantastycznych zgłoście się! Przychodzę do Was z recenzją książki z tego gatunku. Talindu to baśniowe miejsce, gdzie wszystko jest po prostu piękne, nieskazitelne, nieskalane jakimkolwiek złem, tak bardzo nierealne. Grunt ten jest stworzony dla różnego rodzaju oryginalnych istot żywych, które potrafią dostrzec więcej, niż przeciętny człowiek żyjący na naszej planecie. Przez wiele lat organizmy te nie potrzebowały symbiozy aby żyć, jednak z czasem zaczęło się to zmieniać na skutek nadejścia czegoś bliżej nieokreślonego, co powoduje naruszenie budowanej wieki równowagi. Nikt nie wie co to za zjawisko, które ukazuje się pod postacią ciemności. Po pewnym czasie zrozumieli jednak, że nadchodzi apokalipsa... Zapraszam Was na recenzję „Talindu” autorstwa Darii Zalewskiej.
WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.
Wyobraźcie sobie, ze gdzieś jest taki mały, tajemniczy świat, gdzie roślinność kwitnie w niecodzienny sposób. Cała materia ukazana jest w bardzo wyrazistych, przyciągających uwagę kolorach, a co najlepsze ona potrafi żyć. Istnieją organizmy, które chciałoby się napisać na pozór, jednak rzeczywiście posiadają cechy ludzkie. Tajemnicą ich jest, że przyodziane zostały w ubarwienie dopasowane pod swoje osobiste JA, natomiast wszystko to przypieczętowane zostało idealnie dopasowanym imieniem pod całokształt. Zmysłem, których ich wyróżnia jest natomiast wzrok – posiadają szersze pole widzenia, niż jakakolwiek inna istota ludzka. Pytanie teraz brzmi, czy można nazwać to darem, a może karą?
Nasz glob skrywa ogromną ilość sekretów, jest miejscem zamieszkania dla wielu złych mocy, które skrywają się w ciemnościach, zakamarkach miast. Istnieje jednak światełko w tunelu dla zabłąkanych dusz, które mają dość wojen i chciałyby stać się lepsze. Gdzieś na tym świecie istnieje KTOŚ, kto pokłada nadzieję w każde inne, nowe, lepsze życie. Chociaż ta osoba sama jest nieświadoma, to jednak czuje, że nie pasuje do tutejszego klimatu.
Będąc „na świeżo” po lekturze mogę wiele o niej napisać. Nie ukrywam, że jestem rozczarowana, liczyłam na coś zgoła bardziej ciekawszego, zdecydowanie mniej chaotycznego. Tymczasem dostałam zupełne przeciwieństwo tego, na co miałam nadzieję. Powieść mimo iż ma mniej niż dwieście stron, dłuży się niemiłosiernie, miałam wrażenie jakby fabuła stała w miejscu. Ciągnie się jakby miała co najmniej kilkaset stron więcej. Wszystko to jest zasługą braku wartości, zamiast tego czytelnik otrzymuje nadmiar bajkowych opisów. Bohaterowie to jakaś porażka, ich postępowanie kierowane nie wiem czym, nie jest adekwatne do wieku, zachowują się co najmniej infantylnie. Nie mogłam załapać tej „standardowej” nici porozumienia z żadnym z wykreowanych postaci. Porażka.
Już nie wspomnę o jakże bardzo niedopasowanych, nudnych dialogach. Moim zdaniem coś poszło nie w tę stronę, co powinno. Po opisie, który znajdziemy na tylnej okładce, myślałam, że będzie to powieść trochę bardziej poważniejsza, na wyższym poziomie. Tymczasem otrzymałam, nie obrażając autorki, książkę, którą miałam wrażenie jakby pisało dziecko. Jak widać z powyższych wniosków temat mnie nie porwał, jego potencjał został zatracony w czymś co można nazwać namiastką powieści. Lektura okazała się nie być w moim typie. Zdecydowanie nie jest godna poświęcenia jej zbyt wiele czasu. Cieszę się, że mam już ją za sobą. Nudno, nudno i jeszcze raz nudno. Nie polecam.
WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.
Wyobraźcie sobie, ze gdzieś jest taki mały, tajemniczy świat, gdzie roślinność kwitnie w niecodzienny sposób. Cała materia ukazana jest w bardzo wyrazistych, przyciągających uwagę kolorach, a co najlepsze ona potrafi żyć. Istnieją organizmy, które chciałoby się napisać na pozór, jednak rzeczywiście posiadają cechy ludzkie. Tajemnicą ich jest, że przyodziane zostały w ubarwienie dopasowane pod swoje osobiste JA, natomiast wszystko to przypieczętowane zostało idealnie dopasowanym imieniem pod całokształt. Zmysłem, których ich wyróżnia jest natomiast wzrok – posiadają szersze pole widzenia, niż jakakolwiek inna istota ludzka. Pytanie teraz brzmi, czy można nazwać to darem, a może karą?
Nasz glob skrywa ogromną ilość sekretów, jest miejscem zamieszkania dla wielu złych mocy, które skrywają się w ciemnościach, zakamarkach miast. Istnieje jednak światełko w tunelu dla zabłąkanych dusz, które mają dość wojen i chciałyby stać się lepsze. Gdzieś na tym świecie istnieje KTOŚ, kto pokłada nadzieję w każde inne, nowe, lepsze życie. Chociaż ta osoba sama jest nieświadoma, to jednak czuje, że nie pasuje do tutejszego klimatu.
Będąc „na świeżo” po lekturze mogę wiele o niej napisać. Nie ukrywam, że jestem rozczarowana, liczyłam na coś zgoła bardziej ciekawszego, zdecydowanie mniej chaotycznego. Tymczasem dostałam zupełne przeciwieństwo tego, na co miałam nadzieję. Powieść mimo iż ma mniej niż dwieście stron, dłuży się niemiłosiernie, miałam wrażenie jakby fabuła stała w miejscu. Ciągnie się jakby miała co najmniej kilkaset stron więcej. Wszystko to jest zasługą braku wartości, zamiast tego czytelnik otrzymuje nadmiar bajkowych opisów. Bohaterowie to jakaś porażka, ich postępowanie kierowane nie wiem czym, nie jest adekwatne do wieku, zachowują się co najmniej infantylnie. Nie mogłam załapać tej „standardowej” nici porozumienia z żadnym z wykreowanych postaci. Porażka.
Już nie wspomnę o jakże bardzo niedopasowanych, nudnych dialogach. Moim zdaniem coś poszło nie w tę stronę, co powinno. Po opisie, który znajdziemy na tylnej okładce, myślałam, że będzie to powieść trochę bardziej poważniejsza, na wyższym poziomie. Tymczasem otrzymałam, nie obrażając autorki, książkę, którą miałam wrażenie jakby pisało dziecko. Jak widać z powyższych wniosków temat mnie nie porwał, jego potencjał został zatracony w czymś co można nazwać namiastką powieści. Lektura okazała się nie być w moim typie. Zdecydowanie nie jest godna poświęcenia jej zbyt wiele czasu. Cieszę się, że mam już ją za sobą. Nudno, nudno i jeszcze raz nudno. Nie polecam.
Brak komentarzy: